poniedziałek, 19 grudnia 2016

Słodka mama. Cukrzyca ciążowa


Od tygodnia przedmioty widoczne na zdjęciu są moimi towarzyszami dnia codziennego. Jest to glukometr, lancety (igiełki do nakłuwania opuszka palca) oraz paski do mierzenia zawartości glukozy we krwi. A jak to się wszystko zaczęło? przeczytacie poniżej...


Ok 24. tygodnia ciąży wykonałam test obciążenia glukozą (rutynowe badanie każdej kobiety ciężarnej, na które dostaje się skierowanie od swojego lekarza prowadzącego). Badanie polega na tym, iż do godz. 8:00 pobierają krew do badań na czczo. Następnie dostaje się 75 gram rozpuszczonej w szklance wody glukozy (słodki ulepek), które trzeba wypić. Ja polecam wcisnąć sobie do napoju sok z połowy cytryny. Wtedy napój jest smaczniejszy, a cytryna nie wpływa na wynik badań. Po godzinie oraz po dwóch  od wypicia ponownie mamy pobieraną krew.

Po tygodniu odebrałam wyniki i byłam bardzo zaskoczona rezultatem. W pierwszej ciąży wyniki były w normie, a teraz tragiczne...

Na czczo glukoza wynosiła 111 mg/dL- norma 90
Po 1 h było 219
Po 2 h wynosiła 198 -norma do 140 mg/dL

Z takimi wynikami otrzymałam natychmiast skierowanie do szpitala i właśnie w na patologii ciąży rozpoczęłam swoje pierwsze dni   zwolnienia lekarskiego. Brrr...
Na oddziale miałam wykonane badanie dobowej krzywej glikemicznej, czyli znów badanie zawartości glukozy: na czczo, godzinę po każdym głównym posiłku oraz o 22:00. W sumie 5 nakłuć.
Z wyników wyszło, że  3 z nich były w normie, 2 podwyższone. Po śniadaniu i obiedzie.

Przy wypisie otrzymałam skierowanie do Poradni Diabetologicznej dla kobiet ciężarnych w Warszawie. Tam otrzymałyśmy recepty na glukometry, paski i całe oprzyrządowanie do mierzenia cukru we krwi, dietetyczka omówiła dietę dla ciężarnych chorych na cukrzycę ciążowa, a pielęgniarka pokazała jak  używać glukometru.

 I tak oto moje życie kręci się wokół regularnych posiłków, wystrzegania się cukrów prostych i mierzenia stężenia glukozy we krwi 4 razy na dobę.

 Więcej o mojej diecie w kolejnym poście...

sobota, 5 listopada 2016

Edukacja przedporodowa kobiet ciężarnych (Szkoła Rodzenia)




 Kilka dni temu uczestniczyłam w pierwszym spotkaniu naszej grupy przyszłych mam w zajęciach Edukacji przedporodowej. Potocznie możemy nazwać ją Szkołą Rodzenia, ale podczas spotkań będziemy rozmawiać nie tylko stricte o samym porodzie i przygotowaniach do niego, ale ogarniemy całą tematykę okołoporodową i połogową. Będziemy dotykać tematów diety ciężarnej i mamy karmiącej, szczepień, wyprawki do szpitala, pielęgnacji maluszka i wiele innych ciekawych spraw.
 W trzech zajęciach będą mogli uczestniczyć również nasi mężowie/partnerzy. Będą to spotkania z panem psychologiem, wizyta na sali porodowej oraz nauka kąpieli noworodka. Pomimo, iż to moja druga ciąża powtórka  bardzo nam się przyda. Zwłaszcza, że styczność z noworodkiem mieliśmy jakieś 4,5 roku temu i dużo wiadomości zdążyło już ulecieć... 
Co do samych spotkań, to są one w naszym mieście darmowe (refundowane przez NFZ) i prowadzone przez dwie bardzo miłe i doświadczone panie położne z miejskiego szpitala. Grupa jest kameralna. Liczy zaledwie 11 przyszłych mam, więc spotkania odbywać się będą w miłej, przyjaznej atmosferze, gdzie każda z nas będzie miała szansę otrzymać odpowiedź na nurtujące pytania. Zajęcia mamy raz w tygodniu.

 Na spotkaniu  rozmawiałyśmy o szczepieniach. O tym, że coraz więcej rodziców odmawia szczepienia swoich dzieci.  O tym, że rząd polski refunduje tylko podstawowe szczepionki i że jesteśmy z tym daleko, daleko w tyle za Europą Zachodnią. Na zachodzie wszystkie podstawowe i dodatkowe szczepionki (m.in.: ospa, rotawirusy, pneumokoki, meningokoki) są dla rodziców bezpłatne. Polska plasuje się pod względem refundacji szczepionek dla dzieci w grupie z Rosją, Ukrainą, Białorusią, Rumunią... Kiepsko...



Na dobry początek otrzymałyśmy drobne prezenty. Miniaturki kosmetyków dla dzieci, próbki płynu do prania ubranek, butelkę do karmienia, a także ulotki, gazetki dotyczące ciąży i pielęgnacji maluszków.
Już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania!


czwartek, 3 listopada 2016

Nominacja do Liebster Blog Award


Kilka dni temu zostałam nominowana przez Karolinę z bloga Mint on Mars do zabawy Liebster Blog Award. Karolina jest Polką mieszkającą z mężem w Korei. Na blogu dzieli się z nami skrawkami zagranicznego życia oraz miłością do fotografii.

 Ideą Liebster Blog Award jest poznanie nowych, ciekawych  blogów i ich autorów. Każdy nominowany odpowiada na 11 pytań zadanych mu przez nominującego. Po udzieleniu odpowiedzi, nominuje kolejnych 11 autorów blogów i zadaje im swoje 11 pytań. Nie można nominować osoby, która nominowała ciebie.

No to zaczynamy, oto 11 pytań zadanych mi przez Karolinę:

1. Co było Twoja motywacją do stworzenia bloga?
Blog beautylokum jest moim trzecim blogiem i dopiero teraz podoba mi się moje własne miejsce w sieci. Wcześniejsze dwa nie dotrwały nawet kilku miesięcy. Teraz wiem jak ma wyglądać mój osobisty blog i jaki kierunek obrać w rozwijaniu go. Motywacją była oczywiście miłość do kosmetyków. Bardziej tych pielęgnacyjnych niż kolorowych, ponieważ na co dzień stosuję bardzo oszczędny make up!

2. Skąd się wzięła nazwa/pomysł nazwy bloga?
Świetne pytanie! Wymyślenie nazwy bloga to wcale nie taka prosta sprawa! Chciałam, aby mój blog był przede wszystkim urodowy i z tym miała kojarzyć się jego nazwa . Nazwa miała była krótka i  najlepiej, aby występowało w niej angielskie słówko "beauty"- piękno. 
Zaczęłam więc wymyślać: "beautyplace", "beautycorner" itp... itd... Wszystkie nazwy były już zajęte.
 Z pomocą przyszedł mi słownik wyrażeń bliskoznacznych (internetowy). Wpisałam tam po prostu wyrażenie "miejsce" i bingo! jedno z wyrażeń bliskoznacznych to właśnie było lokum, No i stad właśnie wzięła się nazwa mojego bloga. Połączenie międzynarodowego"beauty" i polskiego "lokum". Beautylokum.
3. Jaka kuchnią lubisz? Ulubiona potrawa?
Nie mam swojej ulubionej kuchni. Będąc mamą i pracownikiem na etacie nie mam czasu na kuchenne eksperymenty i gotowanie nie jest raczej moim hobby. U mnie ma być szybko, prosto i pożywnie. Preferuję potrawy jednogarnkowe i zupy gotowane na dwa dni. Jeżeli chodzi o ulubioną potrawę to uwielbiam rożnego rodzaju sałatki, pieczone ziemniaczki z ziołami i domowym sosem czosnkowym. Na śniadanie najczęściej jem musli z jogurtem owocowym, doceniam też smak świeżej, ciepłej bułki z masłem i dżemem. Mój mąż i ja uwielbiamy mleko. Moglibyśmy je pic do wszystkiego. Nie przepadam raczej za tłustym za mięsem (zwłaszcza teraz w ciąży), ale czekoladę, M&Msy, orzeszki i lody mogłabym jeść na okrągło! Tak, jestem łasuchem!

4. Bez czego (jakiego przedmiotu) nie możesz wyjść z domu?
Nie będę tu oryginalna jak napisze, że bez telefonu. Oprócz tego zawsze muszę mieć w torebce pomadkę ochronna i krem do rąk. Jestem od tego uzależniona.

5. Jak radzisz sobie z hejtem w internecie?
Osobiście nie zetknęłam się z tym problemem, ale uważam, że jest to zjawisko okropnedotykające coraz więcej osób. Nie chodzi mi tu o aktorów czy celebrytów. Zwłaszcza młodym ludziom ta fala internetowej przemocy może wyrządzić wiele krzywdy. Pragnęłabym, aby w szkołach było więcej zajęć z psychologami, którzy pomagaliby zrozumieć mechanizm hejtu i pomagali młodym ludziom i rodzicom uodpornić się na niego.

6. Gdybyś mogła spotkać się z  jedną, ważną dla Ciebie osobą ( członkiem rodziny), muzykiem, pisarzem itp. To kto by to był?
Oczywiście byłaby to moja kochana mamusia- przyjaciółka, dobry duch, zawsze uśmiechnięta, pozytywna i najbardziej cierpliwa osoba jaką znałam. Nie żyje od 3 lat...  Z każdym dniem uczę się żyć bez niej. Gdybym ją spotkała opowiedziałabym jej o wszystkich zwykłych sprawach jakie mnie przez ten czas (bez niej) spotkały. 

7. Czy uważasz, że pieniądze dają szczęście?
Hmm, trudne pytanie... największym szczęściem człowieka jest zdrowie. Ale mało kto z nas o tym pamięta, dopóki nie zacznie szwankować. Warto też mieć tyle pieniędzy, aby wystarczyło na godne życie. Na swobodne codzienne zakupy, na wakacje z dziećmi, ubrania i zabawki. Sami mamy kilka kredytów i wiem jak nieraz trzeba się "nagimanstykować", aby związać koniec z końcem. Na pewno jakiś spory zastrzyk gotówki bardzo by się przydał!

8. Czy chciałabyś być sławną blogerką czy raczej wolisz pisać dla bliskich czytelników?  
Chyba bycie sławną blogerka jest nie dla mnie, ale nie ukrywam, że chciałabym mieć coraz to większe grono stałych czytelników. Przykładem jest Agnieszka z bloga mrspolkadot, która nie fotografuje się na ściankach, ale ma swoich wiernych czytelników, którzy regularnie zaglądają do niej i śledzą losy jej 4-osobowej, przesympatycznej rodzinki.
9. Co jest Twoja najwiekszą pasją?
I tu was zaskoczę! Pasja do dekoracji wnętrz! Naprawdę! Samo przeglądanie czasopism wnętrzarskich bardzo mnie relaksuje. Uwielbiam częste zmiany w domu. W naszym 4-letnim mieszkaniu zamienialiśmy się już pokojami z córką, klika razy zmienialiśmy tapety, czy rozstaw mebli  Za tydzień malujemy salon. Osobiście uwielbiam styl scandi we wnętrzach (jasne, białe pomieszczenia, naturalne materiały, minimalna ilość dekoracji, bez zbędnych szpargałów i ozdób). Każdą wolną chwilę mogłabym spędzić w sklepie IKEA!
10. Co jest Twoją życiową największą inspiracją?
Hmm.. trudne pytanie. Moją życiową inspiracja jest dla mnie moja rodzina. To wokół niej kręci się  moje życie, to ona nakręca mnie do działania. Tak po prostu...

11. Jakiego rodzaju blogi czytasz najchętniej?
Najczęściej zaglądam na blogi urodowe. Lubię być na bieżąco z nowinkami  i eventami, jakie organizowały firmy kosmetyczne. Lubię czytać jakie produkty zaskarbiły serca dziewczyn, a co okazało się bublem. Często zaglądam także na blogi wnętrzarskie oraz instagramowe konta dekoratorek ze Skandynawii.

To już wszystkie odpowiedzi na zadane przez Karolinę pytania. Mam nadzieję, przybliżyłam wam nieco moją osobę. A oto kolejnych 11 osób, które nominuję do podjęcia wyzwania, nazwy blogów poniżej:

5. Hell Yes 
6. Marlie 

A teraz 11 pytań do blogerek:

1. Skad pomysł na nazwę bloga?
2. Co porabiasz, gdy nie blogujesz?
3. Jakie blogi odwiedzasz najczęściej? Jakiś ulubiony?
4. Smak, który kojarzy Ci się z błogim dzieciństwem?
5. Bez czego nie wyjdziesz z domu?
6. Gdzie szukasz inspiracji do swoich blogowych postów?
7. Jaki jest Twój sposób na jesienną chandrę?
8. Najważniejsze postanowienie na 2017 rok, to....?
9. Spójrz przez okno. Opisz co widzisz...
10. Twoja wymarzona praca to...
11. Jaka jest najbardziej spontaniczna rzecz, która zrobiłaś w życiu?




piątek, 28 października 2016

Akcja regeneracja! Mój plan na poprawę kondycji włosów


Mój stan włosów po lecie pozostawiał wiele do życzenia... Końcówki były niesforne, przesuszone, łamliwe. Krzywdę zrobiłam sobie przede wszystkim prostując i susząc włosy, kiedy były wilgotne, nie nakładając uprzednio żadnego kosmetyku termoochronnego. Do tego moja prostownica była leciwa. Nagrzewała się słabo, przez co zwiększałam długość zabiegu prostowania, aby doprowadzić je do pożądanego efektu.
 W planach miałam zapuszczanie włosów, aby w sytuacjach awaryjnych móc najzwyczajniej zebrać je w koński ogon lub kok.

 Zdałam sobie jednak sprawę, że najpierw trzeba je solidnie zregenerować, a później myśleć o zapuszczaniu. Mam czas do marca. Wtedy przypada termin porodu i wiem z doświadczenia, że suchy szampon + gumka do włosów będą moimi wiernymi przyjaciółmi...
Zarządziłam więc akcję regenerację i pierwsze kroki skierowałam do fryzjera w celu ścięcia końcówek, które nie poddały się nawet popularnemu, zachwalanemu ( i drogiemu )olejkowi Morrocanoil.
Nożyczki to była ich jedyna deska ratunku! 
Wymieniłam również prostownicę na nowocześniejszą, która nadaje się do prostowania zarówno wilgotnych jak i suchych włosów. Ma również stopnie regulacji temperatury i szybko się nagrzewa. Obiecałam sobie jednak używać jej "od wielkiego dzwonu". To samo z suszarką. Włosy mam teraz podcięte i staram się pozwalać im schnąć naturalnie. Po umyciu włosów rozczesuję je dokładnie szczotką Tangle Teezer, która ma według mnie właściwości wygładzające i pozostawiam do wyschnięcia.

W kwestii szamponów jestem wierna czerwonej serii Loreal Elseve Color- Vive. Oczywiście to nie znaczy, że od czasu do czasu nie kupie czegos innego na przetestowanie. Zawsze jednak wracam do Loreal.
 Tak samo jest z odżywkami. Najbardziej lubię czerwoną. Obecnie pokusiłam się dodatkowo o złotą  serię Magiczna Moc Olejków, która tez fajnie się sprawdza.

Jeżeli chodzi o termoochronę włosów podczas stylizacji to kupiłam buteleczkę serum z firmy Marion. Produkt o konsystencji olejku lub jedwabiu, który dobrze się dozuje, łatwo rozprowadza na włosach i fajnie pachnie. Mam nadzieję, że spełnia również swoją główną rolę ochrony struktury włosa przed wysoka temperaturą. Dostałam kiedyś od kuzynki na wypróbowanie spray ochronny Biosilk, który jej nie podpasował. Rzeczywiście porównując komfort użytkowania serum Marion i Biosilka- wybieram ten pierwszy. Biosilk thermal shield jest jak lakier do włosów w spraju. Może dobrze chroni, ale powoduje delikatne sklejanie włosów i nie uzyskuję po nim efektu tak błyszczącej i delikatnej fryzury jak po kosmetyku Marion. 

Podsumowując, moja akcja regeneracja dotycząca włosów składa się z:
  • regularnego używania odżywek, olejków, masek lub jedwabiu po umyciu włosów
  •  jak najrzadszego suszenia/prostowania włosów
  • przed prostowaniem/ suszeniem włosów zawsze używać produktu termoochronnego, aby zminimalizować skutki przesuszenia końcówek
A wy jakie macie swoje sposoby dbania o włosy? Czy dorzuciłybyście cos jeszcze do mojej listy?

środa, 26 października 2016

Nivea Creme Care jedwabisty mus do ciała pod prysznic


Zauważyłam, że ostatnio dosyć często recenzuję coś z Nivea. Nie, to nie jest efekt żadnej współpracy, a przypadek, że akurat produktów tej marki mam na kosmetycznej półce najwięcej. Jest to wynik przeróżnych promocji w drogeriach, a co ja poradzę, że promocje na mnie wpływają i zachęcają do zakupu...Ehh...

Dziś będzie o nowości z rodziny Nivea. Musie do mycia ciała pod prysznic, który występuje w trzech wersjach kolorystycznych. Ja wybrałam ten najbardziej granatowy, typowy dla Nivea. Nie czekając, aż inne żele mi się wykończą, natychmiast musiałam wypróbować tej nowości. Metalowa butelka skrywa 200 ml gęstej, kremowej pianki o charakterystycznym zapachu Nivea. 
Do umycia całego ciała potrzeba mi było dwóch psiknięć z dozownika. Uzyskałam z tego dwie piankowe kule wielkości piłek do tenisa. Nie muszę chyba mówić, że kąpiel z takim produktem jest baaardzo przyjemna. Delikatna pianka otula nasze ciało, a dodatkowo przyjemny zapach potęguje uczucie odprężenia. 
Przed tworzeniem posta przeczytałam sporo recenzji na temat tego produktu. Są same pozytywy!. Dziewczyny chwalą kosmetyk za innowacyjność, wygodę w użytkowaniu, dobre nawilżenie skóry po prysznicu. Niektóre, używają jej do golenia nóg, a inne sprawiają frajdę swoim dzieciom i od czasu do czasu pozwalają im jej użyć do kąpieli.
Nie wiem, jak będzie z wydajnością kosmetyku, ponieważ dopiero zaczęłam jej używać, ale liczę się z tym że będzie ona mniejsza, niż tradycyjnych mydeł czy żeli pod prysznic. Ogólnie produkt na mocną piątkę! Polecam!

poniedziałek, 24 października 2016

Denko #4


 Zapraszam na opis kolejnych zdenkowanych kosmetyków.

1. Le Petit Marseillais Pielęgnujący krem do mycia Masło shea &Akacja. Produkt, który otrzymałam w  paczce ambasadorek marki.    Pięknie pachnie, przyjemnie się go używa. Poprawnie nawilża ciało podczas kąpieli.  Posiada wszystkie cechy dobrego żelu pod prysznic.

2. Fuss Wohl Krem zmiękczający do stóp mark własnej Rossmann. Zawiera wosk pszczeli i alantoinę. Krem do codziennego stosowania na stopy. Dla skóry niepotrzebującej silnej regeneracji, jedynie delikatnej pielęgnacji. Jeśli jednak twoje stopy wymagają porządnej dawki nawilżenia i natłuszczenia, polecam krem (również Fuss Wohl ), ale z  łoju jelenia.

3. Mascara Eveline Extension Volume. Pierwsza warstwa daje bardzo delikatny efekt. Postanowiłam dodać kolejne i jestem naprawdę zadowolona. Dzięki wygodnej szczoteczce rzęsy są ładnie rozczesane, bez nieestetycznego sklejenia. Raczej nie uzyskamy przy pomocy tego tuszu, ekstremalnego wyglądu sztucznych rzęs-jak informuje na opakowaniu producent- ale po nałożeniu kilku warstw będziemy mieć  ładne,wydłużone i delikatnie pogrubione rzęsy. Świetna niskobudżetowa maskara!

4. Ministerstwo Dobrego Mydła Masło shea Organic. W 50-gramowym słoiku z grubego, ciemnego szkła kryje się czyste, organiczne masło shea.  Produkt gęsty, dosyć twardy, jednak po kontakcie z pacami rąk ładnie się rozgrzewał i bez problemu dawał się wsmarować. Można go używać do natłuszczenia suchych partii ciała: kolan, łokci, stóp. Można nim delikatnie smarować drobne ranki i blizny. Produkt uniwersalny ! A do tego słodki, kakaowy zapach, idealny na jesienną porę!

5. Lakier do paznokci Seche. Takiego lakierowego bubla dawno nie miałam na swoich paznokciach!  Lakier zakupiłam w jednej z drogerii internetowych. Zachwycił mnie różowy, pastelowy kolor, cena również była niewygórowana jak za 14 ml lakieru (ok.8 zł).  Pomimo iż użyłam go ok.3 razy i butelka jest prawie pełna, lakier idzie do kosza! Maluje się nim tragicznie, lakier się ciągnie, bombluje, w żaden sposób nie potrafiłam nim równomiernie rozprowadzić lakieru na paznokciu.  Zapach jest strasznie chemiczny i nieprzyjemny,pieniądze wyrzucone w błoto!


środa, 19 października 2016

Pielegnujący płyn micelarny Nivea


Wiadomo, że oczyszczanie twarzy stanowi podstawę pielęgnacji i przygotowuje cerę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Kiedyś, nasze mamy używały do tego celu mleczek i śmietanek kosmetycznych. Teraz kobiety stawiają na płyny micelarne. I o jednym z nich będzie dziś post.

Bardzo lubię markę Nivea. Balsamy, kremy, żele pod prysznic tej marki moje ciało uwielbia. (A tak na marginesie-na test czeka w kolejce ich nowa pianka pod prysznic). Jedynie z pielęgnacją włosów Nivea jakoś mi nie po drodze. Wciąż jestem wierna mojemu Loreal Elseve. Ale dziś opiszę kosmetyk, który sprawdza się u mnie stuprocentowo, a jest nim pielęgnujący płyn micelarny. Producent wypuścił na rynek kilka wersji tego kosmetyku. To moja druga butelka. Wcześniej miałam wersję 3w1 dla skóry wrażliwej, a teraz jest to płyn przeznaczony do cery wrażliwej i nadwrażliwej z łagodzącym dexpantenolem.

Produkt o pojemności 200ml, opakowany w plastikową butelkę z wygodnym otwarciem. Świetnie radzi sobie z makijażem, nie mam mowy o szczypaniu w oczy. Staram się zawsze zmyć makijaż po powrocie z pracy, nie czekać do samego końca dnia. Wtedy nosze jeszcze soczewki kontaktowe. Nawet po zetknięciu z nimi, nie ma żadnej reakcji w postaci łzawienia czy innego dyskomfortu. Zapach jest bardzo subtelny, delikatnie wyczuwalny, nienachalny jak np. w płynie Dermedic Hydrain3  Hialuro (świetna jakość, ale ozonowe nuty w zapachu bardzo mi przeszkadzają). W Nivea nie ma o tym mowy. Działanie to samo i cena korzystniejsza.
W standardowej cenie płyn kosztuje ok. 14 zł, ale ja zazwyczaj kupuje go za niecałe 10 zł. Bardzo często w Hebe jest promocja na markę Nivea i wtedy można zrobić zapasy ulubionych kosmetyków.
Podsumowując działanie, cenę i dostępność produktu- kosmetyk oceniam na 5+.

A jakie są wasze ulubione płyny micelarne? A może oczyszczacie swoja twarz za pomocy innego kosmetyku? Miałyście ten z Nivea? Czy jesteście nim zachwycone tak samo jak ja?

poniedziałek, 17 października 2016

Soraya Ideal Beauty- regenerujący krem-esencja na noc


Kilka tygodni temu promocja w Rossmannie zachęciła mnie do zakupu nowego kremu Soraya z serii Ideal Beauty. Wybrałam dla siebie krem na noc w wersji krem-esencja, przeznaczonego moim zdaniem dla cery normalnej w kierunku suchej.
Wcześniej z powodzeniem używałam kremu Granier Hydra Adapt, o konsystencji kojącego kremu-balsamu (różowa tubka) i bardzo go lubiłam Dlatego teraz,  przy serii Ideal Beauty Soraya również wybrałam wersję najbardziej bogatą, odżywczą.
Krem o pojemności 50 ml opakowany jest w elegancki, połyskujący kartonik. W środku znajdziemy szklany, solidny słoiczek z białą nakrętką. po jej odkręceniu pojawi się dosyć gęsty krem o przyjemnym, kremowym, nienachalnym zapachu. Krem, mimo zwartej konsystencji bardzo dobrze rozprowadza się na twarzy. Oczywiste jest to, że trzeba jednak kilka minut poczekać, aby całkowicie się wchłonął. Warto wtedy przy okazji wykonać sobie delikatny masaż twarzy. Po użyciu rzeczywiście skóra twarzy jest zrelaksowana i odżywiona. Po nocy nie występuje efekt błyszczenia, zwłaszcza w okolicach czoła i nosa, krem nie zapycha porów. Twarz jest wypoczęta i zregenerowana.
Uważam, że ten krem to strzał w dziesiątkę! Zwłaszcza teraz- jesienią i zimą, przy sezonie grzewczym nasze balsamy do ciała i kremu powinny być treściwsze i delikatnie natłuszczające. I Ideal Beauty właśnie taki jest! Polecam!

piątek, 14 października 2016

Denko #3


Witam, w kolejce czekają już kolejne puste opakowania zużytych kosmetyków. Zatem zróbcie sobie kawkę lub herbatę, a ja proponuję do niej ciasteczka i zapraszam na post .

Kamill żel pod prysznic z proteinami mleka. Upolowany w Lidlu za niecałe 3 złote. Lubię tą firmę, ale jej kosmetyków używam naprawdę rzadko. Żel pod prysznic przeznaczony jest to skóry wrażliwej i  rzeczywiście łagodnie obszedł się z moją skórą. Pozostawił ja miękką w dotyku i delikatnie pachnącą. Zaskoczeniem jest zapach ! Cytrusowy, orzeźwiający. Wydawać by się mogło,że będzie raczej mleczny, kremowy.

Biały Jeleń szampon do włosów kozie mleko. Marka polska, kojarzącą nam się z szarym mydłem, przechodzi swoją odnowę i staje się trendy! Produkuje naprawdę dobre kosmetyki przeznaczone zwłaszcza dla skóry wrażliwej i skłonnej do alergii. Ja nie mam takiego problemu, ale chętnie sięgam po kosmetyki tego producenta. Ten szampon tez jest bardzo dobry. bez SLEsów, silikonów i barwników. Stosowała go z powodzeniem cała moja rodzina, w tym czteroletnie dziecko. Polecam!

Dermedic Hydrain Hialuro Płyn do demakijażu  dla skóry suchej. Bardzo lubię tą gamę kosmetyków Dermedic. Ten płyn to mój faworyt. Szybko radzi sobie z demakijażem, nie szczypie w oczy po kontakcie z gałką oczną, jest wydajny. Przeszkadza mi jedynie ozonowy zapach. Taki morski jak np. w zapachu Water Davidoffa. Nie przepadam za taką nutą zapachową w perfumach i kosmetykach i za to drobny minus.

Ziaja Oliwkowy balsam do ust. Mój hit odnośnie pielęgnacji ust! Miałam już niezliczoną ilość tych białych, małych tubek. A skoro ja wracam ponownie do jakiegoś kosmetyku, to rzeczywiście musi być dobry! Świetnie pielęgnuje skórę ust, nawilża, nie lepi się, doskonały do używania przez okrągły rok. A do tego kosztuje niecałe 5 zł.

Venus Pianka do golenia dla kobiet. Ostatnio zauważyłam, że opakowania produktów marki Venus stały się bardziej kolorowe, firma wprowadziła też sporo nowości.
 To bardzo dobrze! Uwielbiam szukać tańszych alternatyw do zagranicznych droższych kosmetyków i miałam nadzieję zastąpić Gillette Satin Care tą pianką. Cena to ok. 4,5 (chyba w promocji), duża pojemność, miłe dla oka opakowanie i ładny zapach. Niestety, po  użyciu pianki czułam dyskomfort w postaci uczucia wysuszenia partii ciała, na które nałożyłam produkt. Marzyłam, aby szybko zakończyć  proces depilacji i wmasować w skórę kojący balsam lub olejek.
 Jednak wracam do starej, niezastąpionej Gilette!

środa, 12 października 2016

Denko #2


Witam w kolejnym poście z cyklu denko. Powyżej przedstawiam kosmetyki zużyte do ostatniej kropli. Zaczynamy!

Organiczny krem do rąk Love Me Green. W 98% złożony ze składników naturalnych. Kremom do     rąk stawiam naprawdę wysokie wymagania.  Mają dobrze nawilżać, delikatnie natłuszczać, nie pozostawiać lepkiego filmu i delikatnie pachnieć. Ten  spełnia wszystkie wymogi- oprócz przyjemnego zapachu. Jego  woń porównałabym do naturalnej glinki. Mimo, iż w pielęgnacji okazał się bez zarzutów jego zapach nie odpowiada mi do tego stopnia,  że więcej nie trafi do mojej kosmetyczki.    

  Antyperspirant w sprayu Rexona Motionsense tropical. Niezły dezodorant ze średniej półki cenowej. Ogólnie preferuję antyperspiranty w sztyfcie.  Aby użyć tych w sprayu muszę wychodzić z małego pomieszczenia jakim jest  łazienka- do pokoju. Inaczej  mój zmysł węchu wariuje , duszę się i jest mi nie dobrze. Ogólnie Rexona sprawdziła się bez zarzutów, ale preferowałabym  wersję w sztyfcie.

 Lakier do paznokci Golden Rose Express Dry nr 39. Lakiery Golden Rose są uwielbiane przez kobiety ze względu na trwałość, szeroką  paletę barw oraz niewysoka ceną. Ja też  należę do ich fanek.
Szczerze powiem, że nie spotkałam osoby, która zużyłaby lakier do paznokci do samego końca.  Mnie   udało się to w jakiś 80%  przy tej buteleczce, co uważam za sukces. Na docenienie zasługuje wygodny, szeroki pędzelek, którym wygodnie się maluje, dobrze napigmentowany kolor (soczysty róż) i niewielka pojemność (7ml), która  zagwarantuje szybsze wykorzystanie produktu zanim zgestnieje i bedzie nadawał sie jedynie do wyrzucenia.

Pielęgnujący żel pod prysznic NIVEA Cream Care. Klasyk! Kto z nas nie miał chociaż jednego kosmetyku Nivea? Chyba ciężko będzie znaleźć taką osobę...  Z tego kosmetyku jestem zadowolona w 100%, chociaż słyszałam,że niektóre kobiety uczula. U mnie nic się nie dzieje. Dobrze się pieni, sprawia, że kąpiel staję się przyjemnością. No i ten charakterystyczny zapach!

Pasta do zębów Elmex Sensitive Plus. Najlepsza pasta z aminofluorkiem do czyszczenia nadwrażliwych zębów jaką miałam . Jest to już kolejne opakowanie. Naprawdę jest świetna! Zębowi nadwrażliwcy będą wiedzieli o czym mówię. Po kilku użyciach łagodzi nagły, przeszywający ból zębów, który zdarza sie po zjedzeniu czegoś zimnego lub podczas zwykłego szczotkowania zębów. Więc jeśli masz z tym problem  zacznij od zmienienia pasty. Tę polecam z czystym  sumieniem.

Ultra odżywcze mleczko do pielęgnacji ciała Bielenda Golden Oils z  drogocennymi olejkami. Pielęgnacja na 5 +. Bardzo ładnie nawilża, rozpieszcza ciało po kąpieli. Przynosi ulgę wysuszonej skórze. Świetne się wchłania.  Jedyne do czego mogę się przyczepić, to trudność wydostania resztek kosmetyku na zewnątrz, kiedy już dołączona pompka  ich nie zasysa.  Ja radziłam sobie odwróceniem butelki do góry dnem, odkręceniem pompki i energicznym potrząsaniem butelką, aż do całkowitego wypłynięcia mleczka.  Trochę to trwało, ale szkoda byłoby nie wykorzystać do końca tak dobrego kosmetyku!

sobota, 8 października 2016

Antyperspirant Fa Ultimate Dry- kosmetyczny bubel



Całe moje kosmetyczne życie kręci się w poszukiwaniu kosmetyków idealnych. Takich, do których będę chciała wciąż wracać, kiedy skończy się poprzednia tubka, słoiczek, czy butelka. Tyczy się to kremów, balsamów, past do zębów, jak również antyperspirantów. Wciąż szukam tego jedynego, działającego w 100 %, dającego mi uczucie komfortu przez cały dzień. 
Kiedy przechodziłam w Rossmannie obok półki z tymi produktami w oczy rzucił mi się nowy antyperspirant Fa Ultimate  Dry  w czarnym opakowaniu z różową nakrętką. Na opakowaniu reklama, że chroni przez 96 h. Myślę sobie: "Biorę go  i przetestuję!" Kiedy otworzyłam nakrętkę, zdjęłam zabezpieczający plastik naprawdę przyjemnie pachniał. Pomyślałam- "Żeby jeszcze tak dobrze działał, byłoby wspaniale!"
Rano przystąpiłam do testów. Użyłam go tradycyjnie po porannej toalecie, przed wyjściem do pracy. Użyło mi się go naprawdę przyjemnie. Ładnie rozsmarował się po powierzchni pachy. Co do działania nie mogę narzekać. Czułam się świeżo do samego wieczora. Fakt, że teraz mamy jesień i wiele okazji do zmarznięcia niż przegrzania, ale efekt był całkiem niezły. Myślałam, że się polubimy...
Używałam go jeszcze ok. 3 dni i klops... Z dnia na dzień sztyft tak okropnie stwardniał, że nie można go w ogóle rozprowadzić na ciele. Zrobił się z niego kamień, mimo, że codziennie był dokładnie zamykany zatyczką i przechowywany na tej samej półce co wszystkie dezodoranty dotychczas. Kiedy chcę go użyć, muszę włożyć bardzo dużo siły, w rozprowadzeniu go pod pachą. Często sprawia mi to ból. Sztyft wyląduje w koszu, jak tylko kupie coś zastępczego. Wykorzystałam może 1% kosmetyku i niestety idzie do śmieci. Szkoda... Antyperspirantu nie zużyje przecież w inny sposób jak tylko pod pachy. Zatem jestem w plecy dychę i zdecydowanie nie polecam tego kosmetycznego bubla! 

Jeżeli macie jakieś doświadczenia z tym antyperspirantem, czekam na komentarze. Może tylko mnie trafił się tak "skamieniały" egzemplarz? Data ważności na opakowaniu ma jeszcze długi czas, więc nie wiem co mogło być przyczyną. A może macie jakiś sposób na to, aby "zmiękł"?

Jakie dobre antyperspiranty polecacie?

sobota, 1 października 2016

Nowości na mojej kosmetycznej półce



W dzisiejszym poście krótka charakterystyka nowych kosmetyków, które znalazły się na mojej pielęgnacyjnej półce.
 Zapraszam...

1. Montibello Smart touch 12 in 1. Kuracja do włosów w sprayu, która ma za zadanie sprawić cuda na głowie: odżywić, nawilżyć, odbudować, ochronić kolor, skleić rozdwojone końcówki itd, itd... Kosmetyku tego nie znajdzhiecie na drogeryjnych półkach, ale w sklepach i hurtowniach fryzjerskich, jest to bowiem produkt profesjonalny. A zakupiłam go za 5 zł w Empiku. Był dołączony do dwumiesięcznika Face&Look. Na Ceneo kwoty za ten produkt zaczynają się od 49 zł, więc myślę, że zrobiłam dobry deal. Co do samego działania, to jestem naprawdę zadowolona. Mimo, iż użyłam go dopiero kilka razy, efekty są zadowalające. Włosy są rzeczywiście odżywione, lepiej się rozczesują i przyjemnie pachną. 

2. Farmona Tutti Frutti Odżywczy olejek do ciała argan & awokado. Najbardziej zachęciła mnie cena (wyprzedaż w Tesco). Wynosiła 5,90 zł za 200 ml buteleczkę . A skoro cena jest tak atrakcyjna, to postanowiłam wypróbować go na sobie. Olejek pięknie pachnie, ale trzeba poczekać, aż całkowicie wchłonie się w skórę. Nie jest to suchy olejek, który ciało natychmiast " wypije"- raczej dla tych co mają dużo czasu na wieczorne rytuały.

3. Rossmann baby dream Pflegeol. Oliwka pielęgnacyjna dla kobiet w ciąży i nie tylko. Czytałam bardzo dobre opinie na jej temat. Dziewczyny stosują ją nie tylko do zabezpieczenia przed rozstępami, ale tez np. olejują włosy. Ja od czasu do czasu postaram się jej użyć zamiast balsamu nawilżającego po kąpieli, na wilgotną skórę. 

4. Soraya Magia Olejków cera sucha- nowość w ofercie firmy Soraya. Świetny, uniwersalny krem do cery suchej (na dzień i na noc). Użyłam go już kilka razy i jest rewelacyjny! Ładnie nawilża, delikatnie natłuszcza,  ma lekką konsystencję i pięknie pachnie. 

środa, 28 września 2016

Wieczorna pielęgnacja (w wersji podstawowej i premium)



Jeżeli chodzi o wieczorne przygotowanie skóry twarzy i ciała do nocnej regeneracji odróżniam u siebie dwie wersje zabiegowe.
Wersję podstawową, kiedy padam na twarz i rytuał ograniczam wtedy do niezbędnego minimum, oraz wersję premium. Dziecko śpi, mąż pochłonięty swoimi sprawami, a ja mam więcej czasu, aby zająć się sobą...
Oczywiście muszę przyznać, że takie wieczory, kiedy mogę zamknąć się sama w łazience i namaszczać wszelkimi mazidłami, zdarzają się niezwykle rzadko...

Wersja podstawowa mojej wieczornej pielęgnacji wygląda tak: 
Wskakuję pod prysznic (w makijażu), do ręki biorę dobry żel micelarny (np. Nawilżający żel micelarny 2w1 z Biedronki za 5 zł) i pod strumieniem ciepłej wody szybkimi ruchami zmywam makeup. Czynność powtarzam 2 razy, aby mieć pewność, że skóra jest dobrze oczyszczona. Zwracam szczególną uwagę na okolice oczu. Myję je dokładnie, aby po wyjściu z kąpieli nie okazało się, że wokół oczu został efekt "pandy" i będę musiała tracić czas na domywanie resztek tuszu płynem micelarnym.

Do mycia całego ciała wybieram taki żel, aby mieć pewność, że moja skóra nie będzie wysuszona bez użycia balsamu nawilżającego. Wcieranie go w całe ciało zabiera czas, a przecież jedyne o czym marzę to moje łóżko. Dlatego radzę wybrać olejki do kąpieli. Akurat teraz używam olejku z wyciągiem z oliwek Yves Rocher. Wygodne w użyciu są też balsamy pod prysznic, które wcierasz po umyciu żelem, zmywasz, wycierasz się ręcznikiem i gotowe!
Po umyciu ciała czas na twarz. I tu też idę na skróty i używam olejku (teraz AA Oil Infusion). Wyciskam z pipetki ok. 3 kropli produktu, rozcieram w dłoniach i smaruję całą twarz, okolice oczu i dekolt. Zajmuje mi to ok. 5 sekund.
 Potem już tylko wygodna piżamka i hop do łóżka...

Kiedy nie mam siły na mycie włosów z pomocą przychodzi mi suchy szampon. Na drugi dzień rano spryskuję nim włosy i układam jak zwykle.Wypróbowałam już naprawdę sporo tego typu produktów- różnych producentów, łącznie z Batiste, ale najbardziej mogę polecić Dove hair teraphy fresh +care. Ten produkt nie pozostawia białych śladów na włosach i odświeża je na cały dzień.

Teraz czas na opisanie wersji premium, tej z długą kąpielą w pianie i wszelkimi mazidłami...


Przygotowanie skóry zaczynam od oczyszczenia twarzy płynem micelarnym. Obecnie używam Hydrain Hialuro Dermedic i sobie go chwalę. Jest delikatny, szybko radzi sobie z maskarą i nie szczypie w oczy. Jedyny mankament to dla mnie zapach- wodny, morski. Nie jestem fanką takich zapachów w kosmetykach. Następnie tonizuję twarz tonikiem, np. Oriflame. Jest wydajny, ma przyjemny zapach i nie pozostawia lepkiej warstwy na skórze.
Kolejno wykonuje peeling twarzy bardzo dobrym produktem z firmy Soraya Clinic Clean peeling podwójnie złuszczający, skóra sucha i normalna. 
 Następnie czas na peeling całego ciała. Wykonuję go w wannie.Uwielbiam wszelkie tego typu produkty, choć stosuję je zdecydowanie za rzadko... Aktualnie używam organicznego, odżywczego peelingu cukrowego (śliwka) z Ministerstwa Dobrego Mydła. Posiada porządne właściwości ścierne oraz olejek, który świetnie nawilża ciało.

Choć po użyciu tego peelingu mogłabym już nie stosować balsamu po kąpieli, ale skoro jest czas, to wmasowuję go obowiązkowo. Bardzo lubię balsamy nawilżające i lekko natłuszczające. Takie, które szybko się wchłaniają i nie pozostawiają lepkiej warstwy, jedynie delikatny film nawilżający. Myślicie, że ideały nie istnieją? Ja właśnie niedawno, przypadkiem takie cudo odkryłam! Zupełnie "w ciemno" zamówiłam z Yves Rocher Nawilżająco- natłuszczające mleczko z wyciągiem z owsa. (w promocji 18,83 pln za 200 ml)  Ten produkt ma wszystkie wspomniane wyżej cechy. Może jego cena regularna jest dość wysoka (26,90 pln ), ale w Yves Rocher otrzymuje się przecież wysoki rabaty  z wykorzystaniem wszelakich kodów.  Zamówiłam to mleczko w kolejnej paczce. Dla mnie to strzał w 10!

Na oczyszczoną i wygładzoną  skórę wklepuję opuszkami palców krem pod oczy (aktualnie Lirene Dermoprogram proVitaD), a na twarz Lekki krem odżywczy - Nivea.

Po położeniu się do łózka sięgam po krem do rąk i stóp. Jeżeli chodzi o stopy to polecam bardzo dobry i niedrogi krem z Rossmanna Fusswohl z łoju jelenia. Nazwa nie brzmi zachęcająco, ale krem naprawdę działa na suche i szorstkie stopy. Już po pierwszej aplikacji odczułam wyraźną różnicę. Pięty były wygładzone, a stopy odżywione.





poniedziałek, 26 września 2016

Denko #1


Zapraszam do pierwszego wpisu z cyklu "denko", czyli opisu ostatnich kosmetycznych zużyć. Przyznam, że bardzo lubię czytać takie posty na innych blogach, dlatego u mnie będą one ukazywać się również dość często. Zapraszam...

1. Podkład do twarzy Bourjois Healthy mix. Podkład dla cer niewymagających ekstremalnego krycia, a raczej ujednolicenia kolorytu twarzy, nadania im świeżego wyglądu. Zamknięty w szklanej buteleczce, z wygodną pompką, która się nie zacina i pozwala dozować odpowiednią ilość produktu na palec lub gąbkę. Produkt świetnie sprawdzał się u mnie w lecie oraz w zimie. Chociaż przy afrykańskich upałach nie stosuję raczej podkładów. Wystarcza mi jedynie lekki krem cc.

2. Moja ulubiona maskara do rzęs- Loreal Volume Million Lashes So Couture So Black. To już chyba jej 4 opakowanie w mojej kosmetyczce. Tusz bardzo dobrej jakości, ze zgrabną szczoteczką, którą jest łatwo "operować". Do codziennego makijażu używam 1-2 warstw. Dla wzmocnienia efektu można nałożyć 4-5, pamiętając oczywiście o tym, aby poprzednia warstwa dobrze wyschła. Ta maskara nigdy mnie nie zawiodła, nie osypuje się po 12 godzinach od nałożenia, nie kruszy, nie tworzy efektu "pandy".

3. Pielęgnujący żel pod prysznic Le Petit Marseillais Malina & Piwonia. Produkt ten znalazł się w paczkach ambasadorskich LPM i zachwycił większość testerek. Myślę, że przed wszystkim z powodu oryginalnego zapachu, który nie często występuje w kosmetykach. Więcej o akcji ambasadorskiej i produktach, które znalazły się w przesyłkach pisałam w tym poście: klik
Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z tego produktu. Dobrze oczyszcza, delikatnie nawilża skórę, można go często dostać w promocjach. np. 2 sztuki w cenie 9,50 pln.

4. Calvin Klein Downtown woda perfumowana 50ml. Zapach bezpretensjonalny, delikatny, na każdą porę roku oraz dnia. Opis perfum (zaczerpnięty z portalu iperfumy.pl)
"Głowa perfum Calvin Klein Downtown orzeźwi Cię soczystymi nutami cytrusów, które dopełnia zapach świeżo zerwanych kwiatów i kontrastujących z nimi przypraw. Ciepła podstawa zapachu składa się z tajemniczych nut drzewnych oraz zmysłowego piżma. Jasno różowy flakon perfum Downtown wyróżnia się prostym, lecz jednocześnie niezwykle kobiecym designem. Wyrazisty, srebrny korek z odblaskiem w kolorze fuksji dodaje całości nowoczesnego charakteru."

Te perfumy nosiło mi się naprawdę dobrze. Jak mogłabym je opisać? Wyobraź sobie że idziesz ścieżką galerii handlowej z zamkniętymi oczami i nagle twój nos uwodzi piękny zapach miksu perfum, kremów i różnych mazideł. Bez otwierania oczu wiesz, że przechodzisz obok perfumerii. Tak właśnie pachną Downtown...

piątek, 16 września 2016

Pokój czterolatki


 W dzisiejszym poście przedstawiam pokój mojej czteroletnie córeczki -Karolinki.
Przez pierwsze 3,5 roku po zakupie mieszkania służył nam jako sypialnia. Z miesiąca na miesiąc małej przybywało zabawek, rowerków, hulajnog i innych gadżetów, które "wysypywały" się dosłownie z każdego kąta, nie tylko jej pokoju, ale również z salonu. Do zabawy przestało służyć jedynie łóżeczko, karuzelka nad głową i kilka maskotek. Zdaliśmy sobie sprawę, że popełniliśmy błąd przydzielając mniejszą sypialnię dziecku.

Przed samym ubiegłorocznym Bożym Narodzeniem w końcu powiedzieliśmy "stop". Zamieniamy się pokojami,, wchodzimy w remont! A że  nas od pomysłu do realizacji zadania dzieli cienka linia, zabraliśmy się za wywalanie wszystkiego z 2,5 metrowej szafy rozsuwanej, aby ją zdemontować i w częściach przenieść do pokoju obok. W całości się niestety nie dało. Potem zerwaliśmy tapetę w pasy ze ściany, przy której stała szafa.  Drugiego dnia kupiliśmy białą farbę i pędzle i pomalowaliśmy 3 ściany + sufit (tzn. mąż pomalował). Myślałam, żeby na drugiej ścianie tez zakupić jakąś tapetę (dziecko chciało różową w serduszka), ale wymyśliłam inny patent- naklejki.  Na białą ścianę zamówiłam 3 ryzy naklejek serduszek w 3 kolorach (15 zł każda) co dało 45 zł. Za taka cenę kupiłabym jedynie pół rolki dobrej jakości tapety (na fizelinie). A na tę ścianę wchodzą 3 rolki + klej do tapet. Naklejki wyszły zatem o wiele bardziej ekonomicznie! 

Kiedy ściany były już gotowe zakupiłam porządną i niedrogą szafę z IKEA- seria Morvik za 699 zł (zupełnie przypadkiem przy kasie okazało się, że z kartą Ikea Family ta szafa jest tańsza o 100 zł!) Szukałam szafy z przesuwanymi drzwiami ze względu na maksymalną oszczędność miejsca w pokoju córki. Do tego szafa ma lustro i w środku układ taki jaki nam odpowiada: półki + 2 drążki na dwóch poziomach. Jest super, ale nie wiem, czy mają ją jeszcze w asortymencie...
Nie dokupywaliśmy już nic oprócz szafy, której córka nie miała. Wcześniej jej ubranka pochowane były w tzw. "słupku" wyposażonym jedynie w półki. Słupek i stara komoda "poszły" na olx.

Poniżej zdjęcia z naszej aranżacji. Nie chciałam, aby pokoik był przesłodzony wszędobylskim różem, stawiałam w nim raczej na kolorowe dodatki. Regał na maskotki i skrzynia na zabawki ( z oszlifowanych skrzynek) oraz zabawkowa  kuchnia ( ze starej szafki rtv) to efekt pracy DIY mojego męża.

Szykujemy się teraz na kolejny remont. Odmalowanie salonu i przedpokoju  z koloru biała czekolada na biel.



środa, 14 września 2016

Ambasadorka Le Petit Marseillais


Jest mi niezmiernie miło, że dołączyłam do grona Ambasadorek marki Le Petit Marseillais. Na zdjęciu powyżej paczka ambasadorska i 3 świetne produkty pod prysznic oraz mnóstwo próbek do rozdania koleżankom i rodzinie.
W tej edycji marka rozesłała do wypróbowania następujące produkty (od lewej):
  • Pielęgnujący Balsam pod prysznic masło Arganowe, Wosk Pszczeli i olejek Różany
  • Pielęgnujący Balsam pod prysznic Masło Shea i Akacja
  • Żel pod prysznic malina i Piwonia
Wszystkie produkty już wypróbowałam. Jestem zadowolona z ich właściwości pielęgnacyjnych oraz nawilżających. Często zdarza się, że wieczorem po prysznicu "padam na twarz" i nie mam już siły ani ochoty wcierać balsamu nawilżającego. Jedyne, o czym marzę- to łóżko.
Po użyciu tych produktów (zwłaszcza z masłem shea) naprawdę można sobie raz na jakiś czas odpuścić balsam i nie czuć dyskomfortu skóry w postaci ściągnięcia czy pieczenia. Dla mnie to wyjście idealne!

Dziewczyny, nie macie nic do stracenia. Jedyne co musicie zrobić to zalogować się do portalu
                                                       www.ambasadorkalpm.pl
wypełnić ankietę i czekać na wiadomość o nowej kampanii. A może taka wartościowa przesyłka niebawem trafi w wasze ręce, Ja na pewno wezmę udział w kolejnej zabawie!

piątek, 9 września 2016

Podsumowanie pierwszego trymestru ciąży


Zaczęłam właśnie 14 tydzień ciąży, co oznacza, że żegnam się z pierwszym trymestrem i wracam  "do żywych".
Po tym jak zachwyt i fanfary nad tym, jak szybko udało nam się z drugą ciążą ustały, zaczęła się prawdziwa rewolucja w moim organizmie!
Nudności od rana do wieczora! Potrafiłam przeżyć cały dzień o herbatniku i wodzie, bo na myśl o innych posiłkach brało mnie po prostu na wymioty. Z trudem przygotowywałam na obiad ulubione pulpeciki mojej córki. Odrzucał mnie sam widok i zapach mielonego mięsa na patelni. Najbardziej smakowały mi chrupki kukurydziane, takie jakie daje się bobasom, chleb z masłem, pieczywo ryżowe. Kiedy zjadłam za dużo mięsa bolał mnie brzuch.
Senność, zmęczenie i ogólne wycieńczenie organizmu. Dopadało mnie ok. 14, 15-tej. Pracuję do 17-tej i właśnie w tych godzinach następował kryzys... Kilka razy złapałam się nad tym, że przysnęłam a głowa leciała mimowolnie na klawiaturę. Szybko się cuciłam, patrzyłam, czy nikt mnie nie zobaczył przez dużą, przeszkloną witrynę biura i dalej udawałam, że pracuję, w rzeczywistości marząc o małej drzemce.
Pamiętam też takie okropne dwie niedziele z piękną pogodą, którą można było przecież wykorzystać na rodzinny spacer i mnie leżącą jak zwłoki w sypialni-nie mogącą ruszyć nawet nogą poza łóżko... W końcu się pozbierałam, ale na plac zabaw szłam z myślą" za jakie grzechy"... To było straszne.

Teraz - tak jak już pisałam wracam "do żywych". Mijają nudności i wymioty, wraca apetyt. Jestem 4 kilogramy na minusie, czego nigdy nie udało mi się osiągnąć żadną dietą. Ciąża potrafi!