Na początek Krem udoskonalający Skin Perfection Loreal. Bardzo lubię to markę. To właśnie z niej pochodzi mój ulubiony szampon i odżywka do włosów Color Vive, a także tusz do rzęs z serii Million Lashes. Dlatego pokładałam duże nadzieje w tym właśnie kremie. Konsystencja bardzo przyjemna, szklany, masywny słoiczek i delikatny zapach nie wystarczą jednak, aby krem stał się hitem. Stawiam duży minus, za uczucie ściągnięcia i delikatnego wysuszenia skóry twarzy w ciągu dnia. Od dobrego kremu oczekuję, że będzie nawilżał cały dzień, aż do wieczornego demakijażu. Nie może być tak, że około południa muszę iść do łazienki, nałożyć kolejną warstwę kremu, aby skóra poczuła się komfortowo. A tu niestety tak się dzieje...
Kolejnym nieciekawym według mnie produktem jest krem do rąk Oriflame Milk and Honey Gold. Dla mnie, maniaczki kremów do rąk, która ciągle szuka nowych perełek w dziedzinie pielęgnacji dłoni ten produkt należy raczej do średniaków. Wybierając go z katalogu, miałam nadzieję, że rzeczywiście pachnie mleczno-miodowo. Takie nuty w kosmetykach uwielbiam. Jakie było moje zdziwienie po otwarciu, kiedy poczułam charakterystyczną woń perfum "starszej pani". Ale ok, pomyślałam, że zniosę ten zapach, jeżeli efekt pielęgnacyjny będzie zadowalający. Niestety, po wsmarowaniu go w skórę rąk nawilżenie jest znikome... Szybko trzeba sięgać po kolejną warstwę.
Trzecim produktem, który nie wzbudził u mnie sympatii, jest Figowo-pigwowy peeling do ciała Perfecta. Zakupiłam ten peeling niedawno w Biedronce w zestawie z masłem do ciała za niecałe 14 zł. Opakowanie bardzo zachęcające, zapach również bardzo przyjemny, słodkawy, figowy. Ale... Działanie jak dla mnie za słabe. Peelingujące drobinki z orzecha i czarnej porzeczki bardzo rzadkie, słabo radzą sobie ze zrogowaciałym naskórkiem. Po użyciu skóra wymaga wtarcia balsamu nawilżającego. Po zakupie tego produktu zupełnie zraziłam się do kosmetyków Perfecta. Wcześniej rozczarowały mnie: mleczko i płyn micelarny z tej firmy...
Na koniec będzie o tuszu do rzęs Avon Supreme Lenght Nourishing Mascara. Miał podobno wydłużać i rozdzielać rzęsy. Efektu wydłużenia nie zauważyłam. Dodatkowo bardzo źle maluje mi się oczy tą szczoteczką. Za każdym razem brudzi mi górne powieki. Muszę przez to ścierać plamki tuszu patyczkami higienicznymi namoczonymi w płynie micelarnym. Taka korekta zabiera dużo cennego czasu podczas porannego make-up'u. Chyba dam sobie spokój z testowaniem nowych maskar i wrócę do mojej ulubionej Million Lashes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz